środa, 6 stycznia 2016

Prolog

*

                Wojna się skończyła. Nie ma już bólu, śmierci ani smutku. Pojawiła się nadzieja, która zwyciężyła wszystko inne i zmieniła świat na lepszy. Dobro wygrało, a w raz z nim wygrali wszyscy, którzy na to zasłużyli. Panuje spokój… Ale czy na pewno?
Śmierciożercy, którzy uciekli z bitwy o Hogwart wciąż żyją i się ukrywają. Muszą uciekać przed wymiarem sprawiedliwości, której nie chcą. Służyli dla Czarnego Pana i powinni być za to wynagrodzeni, niestety jak, skoro Voldemort został pokonany przez Harry’ego Pottera? Teraz ukrywanie się dla nich jest jedyną deską ratunku.
- Musimy coś zrobić! Mam dość tego wiecznego ukrywania się. Już wole iść do Azkabanu! –Powiedział pewnego dnia Mulciber, jeden z śmierciożerców, zwracając się do Avary’ego.
- Chyba nie wiesz co mówisz… Służyliśmy Czarnemu Panu i powinniśmy nadal wypełniać jego rozkazy, choć on już nie żyje… Powinniśmy iść do Azkabanu, ale jako bohaterzy, a nie tchórze.
- Więc co proponujesz, Avery?
- Proponuje się pobawić. - Spojrzał na swojego towarzysza z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy.
- A w co?
- W czyjąś powolną śmierć.- Obaj śmierciożercy uśmiechnęli się na słowo śmierć, tak jakby powiedzieli równie dobrze, cześć do nieznajomego. - I już wiem kogo.
- Kogo wybrałeś?- zapytał Avery, spoglądając na swojego towarzysza, z ciekawością w oczach.
- Tą szlame Pottera. Granger.
- Załatwione.- uśmiechnął się przebiegle pod nosem. Avery nie mógł się doczekać, aż w chwale odejdzie z tego świata.

                                                                         ~*~                                            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz